Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Podróże małe i duże. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Podróże małe i duże. Pokaż wszystkie posty

sobota, 27 maja 2017

5 idealnych zabaw na plaży




Ostatnio znów mniej mnie na blogu, a to dlatego, że jestem nie tylko
Matka Blogująca, ale też często Matka Pracująca,  Matka Ogarniająca Swoje Stadko, a przez ostatnie dwa tygodnie to jestem wreszcie



Matka Plażująca.




Tak, tak - sezon u nas w pełni i to dość nieoczekiwanie.
Na początku sypnęło śniegiem, a po trzech kolejnych dniach zaczął się lać z nieba żar :).

I tak z kozaczków i futer wskoczyliśmy w sandałki i letnie sukienki ;).
Po tak długiej i męczącej jesienio-zimie ( niemal bez wiosny!) postanowiliśmy korzystać ze słońca ile tylko się da.







poniedziałek, 12 września 2016

Jak zgubić się w kaszubskich lasach cz.2





Wakacje minęły i coraz mniej okazji do spontanicznych wypadów (szczególnie dla tych co na co dzień pełnią rolę luksusowej taksówki dla własnych dzieci :)).

Obiecałam Wam jakiś czas temu dokończenie relacji z pierwszej części "gubienia się w kaszubskich lasach", może się komuś przyda na kolejny - ponoć bardzo ciepły - weekend.

Po zupełnie nieoczekiwanym "odkryciu" i zwiedzeniu kościółka w malowniczych i słodkich :) "Lizakach" poturlaliśmy się dalej - mąż  z miną zwycięzcy ( " A nie mówiłem, że warto wyleźć z chałupy?"), a ja z lekkim poczuciem winny za wcześniejsze marudzenie.
Nie ujechaliśmy daleko gdy naszym oczom ukazała się


żuławska chata z charakterystycznym podcieniem.



I to w samym sercu Kaszub!.
Drewniana, na kamiennej podmurówce z typową ryglową wystawką wspartą na drewnianych filarach.

Uznałam to za nadprzyrodzone nagromadzenie estetycznych podarunków jak na jeden dzień i zaczęłam podejrzewać, że nasze zgubienie się lesie wcale nie było przypadkowe..

Bo nie wiem czy Wam mówiłam ( niektórym na pewno :)), że ja w takiej żuławskiej chacie to planowałam się urodzić, dojrzeć, powić moją 5 dzieci, spokojnie się zestarzeć i jako uśmiechnięta staruszka otoczona wianuszkiem wnuków i prawnuków zejść ( z tego świata ).
Ze wszystkich atrakcji pozostały mi już chyba tylko te 2 ostatnie ;).

środa, 24 sierpnia 2016

Polska pachnie




Jabłka z naszego wakacyjnego, tymczasowego ogrodu :)


Powoli "odpoczywamy" sobie po trudach podróży i oswajamy na nowo z Polską.

Pierwsze co mnie mocno zaskoczyło to to, że


 Polska pachnie




Oczywiście, bywa, że i śmierdzi np. nasze gdańskie podwórko w ogóle się nie zmieniło przez te 3 lata i nadal cuchnie uryną ( szczególnie o tej porze roku : turyści + autochtoni + upał + piwo + wino + inne trunki). :).

Ale zasadniczo Polska pachnie.

Mieszkaliśmy ostatnie 3 lata na niemieckiej, bardzo malowniczej wsi, niedaleko krzaków bzu na ten przykład i one niemal w ogóle nie pachniały!
Otwierałam okno, a nawet okno tarasowe, w sensie takie na 2 metry, zaciągałam się i...
 nic.
A bez bujny dosłownie 10 metrów od domu rósł.
Kiedyś nawet obudził się we mnie dziennikarz śledczy i pożyczyłam od męża drabinę, postawiłam pod bzem, wdrapałam się na 5 szczebel i zaczęłam z bliska wąchać.
Zerwać się jednak nie odważyłam bo w Niemczech nie bardzo można. Tzn. nie ma oficjalnego zakazu, szczególnie jak bez "niczyj", ale nie uchodzi i nie wypada, bo to nie Twoje i nie rusz.
Boś burak, cham albo inny emigrant.

Tak się tam stresowałam, że nawet dzieciakom kwiatków polnych na wianki zrywać nie pozwalałam.:) Kwiatki to się kupuje w tym sklepie na wielkie" L ", albo "A", a czasem na "E "a nawet na "G" .
hehe
Wracając do bzu, stałam na drabinie i wąchałam i jakby, jakby coś tam delikatnie poczułam!